Moje zdjęcie
UWAGA! UWAGA! TEN BLOG NIE BĘDZIE PRZEZ NAS UŻYWANY I ZOSTANIE WKRÓTCE PRZENIESIONY NA NASZA NOWĄ STRONĘ "Travelling Butterfly" (www.travellingbutterfly.com) Zajrzyjcie na nową stronę żeby śledzić co się z nami aktualnie dzieje! Pozdrawiamy. Julita & Wojtek

niedziela, 28 kwietnia 2013

Alpy Australijskie i Góra Kościuszki

Po wylądowaniu w Eden, czyli na wybrzeżu Nowej Południowej Walii, stwierdziliśmy, że mamy jeszcze trochę czasu zanim wrócimy do domu (ok. 3 dni), który możemy wykorzystać na zwiedzenie jakiegoś ciekawego miejsca. Po krótkiej konsultacji z mapami i przewodnikiem, postanowiliśmy więc odbić z powrotem od wybrzeża i zahaczyć o Góry Śnieżne (Snowy Mountains). Była to naprawdę świetna decyzja bo dwa dni, które spędziliśmy w górach były zupełnie inne od reszty naszej wycieczki – inne krajobrazy, inna przyroda i inne powietrze. Aż ciężko było nam uwierzyć, że jeszcze dzień czy dwa wcześniej byliśmy nad oceanem – raczej czuliśmy się jakbyśmy jakimś magicznym tunelem dostali się do zupełnie innego kraju.

 

Góry Śnieżne są częścią Alp Australijskich, najwyższego pasma górskiego na kontynencie, które samo w sobie stanowi najwyższy odcinek Wielkich Gór Wododziałowych. W Alpach Australijskich znajduje się 26 szczytów o wysokości co najmniej 2000m nad poziomem morza, a Góry Śnieżne obejmują wszystkie szczyty powyżej 2100m. Najwyższy z nich to oczywiście Góra Kościuszki (2228 m n.p.m.), nazwana tak przez polskiego podróżnika i odkrywcę, Pawła Strzeleckiego. Strzelecki narobił Australijczykom sporo kłopotu swoją nazwą – do dziś łamią sobie języki starając się wymówić Kosciuszko: w wydaniu australijskim brzmi to mniej więcej jak Koz-i-osko :)

Ten szczyt w środku to Góra Kościuszki
Większa część Snowy Mountains objęta jest parkiem narodowym Kosciuszko National Park. Dominują tu lasy iglaste, a na wyższych piętrach gór, roślinność alpejska. Same szczyty nie wyglądają niestety tak majestatycznie jak choćby Tatry, z wyglądu przypominają raczej Bieszczady. Wynika to z tego, że cały obszar Gór Śnieżnych, a nie tylko szczyty, rozciąga się bardzo wysoko – na przykład najwyżej położona miejscowość Charlotte Pass znajduje się na wysokości 1827 m n.p.m. Konsekwencją tego jest to, że z górskich miejscowości i dolin do szczytu wcale nie jest już tak daleko, więc zamiast stromych szpiczastych skał widzimy coś w stylu dość wydatnych pagórków. Dodatkowo, w porównaniu do Tatr, Góry Śnieżne cieszą się oczywiście sporo cieplejszym klimatem, więc jest ogólnie bardziej zielono.



Pomimo tego, że Góry Śnieżne leżą poniżej granicy wiecznego śniegu, to jednak na najwyższych szczytach można zobaczyć pewną ilość białego puchu przez większość roku – my widzieliśmy trochę nawet w środku lata. Lato to jednak pora roku, kiedy góry pustoszeją – pomimo tego, że można się wtedy wybrać na przyjemne wędrówki po wybrukowanych szlakach (i na przykład zdobyć w ten sposób Górę Kościuszki) to jednak chętnych nie jest zbyt wielu i miasteczka świecą pustkami. W zimie cała okolica ponoć zmienia się nie do poznania i zaczyna tętnić życiem a śniegu jest zwykle sporo. I choć tamtejszym trasom narciarskim daleko do alpejskich, czy nawet tatrzańskich, to jednak warto pamiętać, że jest to jedyny obszar w Australii, gdzie można zimą pojeździć na nartach.

W oczekiwaniu na zimę...
Jadąc w Góry Śnieżne z wybrzeża, najpierw dociera się do miejscowości Cooma, która znajduje się tak naprawdę jeszcze przed samymi górami. Warto się tam zatrzymać na chwilę ze względu na bardzo dobry punkt informacyjny – znacznie lepiej zaopatrzony we wszelkiego rodzaju mapki niż centra informacji w mniejszych, położonych wyżej miejscowościach. Jest to też najlepsze miejsce żeby zatankować przed wyruszeniem w góry, gdzie benzyna jest bardzo droga – podczas naszego pobytu w górskich miejscowościach kosztowała ok. $2 za litr.



Na nocleg zatrzymaliśmy się w miejscowości Jindabyne pięknie położonej nad jeziorem o tej samej nazwie. Jindabyne nie ma własnych tras narciarskich, ale można stamtąd łatwo dojechać do kilku znajdujących się w pobliżu, np. Persisher czy Charlotte Pass, gdzie można zimą pozjeżdżać. Latem też warto się wybrać w te wyżej położone okolice z powodu malowniczych szlaków spacerowych i dobrych widoków na Górę Kościuszki z okolic Charlotte Pass.
Jindabyne
Charlotte Pass
Położone ok. 35 km od Jindabyne, Thredbo to ‘narciarska stolica’ Gór Śnieżnych. Jest to całkiem przyjemna miejscowość, ładnie położona na stoku góry, jednak mniejsza od Jindabyne, więc trudniej tam znaleźć nocleg. Tak przy okazji, to z tego co słyszeliśmy od lokalnych mieszkańców w zimie ceny noclegów skaczą mniej więcej dwukrotnie w porównaniu z latem a i tak trzeba je rezerwować z dużym wyprzedzeniem bo jest tylu chętnych. W Thredbo znajdują się najdłuższe trasy zjazdowe w Australii i głównych zespół wyciągów narciarskich w całych Górach Śnieżnych, co sprawia, że jest to najlepsza baza dla narciarzy. W lecie też jest przyjemnie – można wjechać wyciągiem na punkt widokowy, skąd można też w ciągu kilku godzin zdobyć Górę Kościuszki. W lecie te okolice są też popularne wśród zawodowych kolarzy, którzy spędzają tu Europejską trenując przed nadchodzącymi wyścigami.

 
Mapa tras narciarskich w Thredbo.

Obok: Narty czekają na lepsze czasy (czyli na zimę)

Z Thredbo zamiast cofać się tą samą drogą w kierunku wybrzeża, postanowiliśmy pojechać okrężną ale piękną trasą widokową o nazwie Droga Alpejska (Alpine Way). Po drodze mija się kilka malowniczych sztucznych jezior powstałych po wybudowaniu tam (i elektrowni wodnych). 




Naszym ostatnim przystankiem w Górach Śnieżnych były Jaskinie Yarrangobilly. Jest to grupa ok. 60 jaskiń, z których tylko kilka można zwiedzić (w większości z przewodnikiem). My wybraliśmy się do South Glory Cave, jedynej jaskini którą można zwiedzać na własną rękę. Była to bardzo ciekawa wycieczka – jaskinie Yarrangobilly może nie są tak spektakularne jak te w Jenolan w Górach Błękitnych, ale za to zwiedzanie jest zorganizowane w znacznie mniej skomercjalizowany sposób – mniejsze grupy z przewodnikiem, mniej narzucające się sztuczne oświetlenie  i przede wszystkim możliwość zwiedzenia South Glory Cave na własną rękę. Dodatkową atrakcją jest basen w dolinie na świeżym powietrzu zasilany naturalnie przez gorące źródła, gdzie można relaksować się niezależnie od pory roku w temperaturze 27C. Bardzo polecamy jeśli ktoś będzie w tej okolicy!
 
 

Jeśli chodzi o informacje praktyczne, to za wjazd do samego parku narodowego Kościuszki, który obejmuje najwyżej położone partie Gór Śnieżnych, w tym Charlotte Pass, Thredbo, a także jaskinie Yarrangobilly trzeba zapłacić za każdy dzień pobytu. Cena zależy od pory roku – w lecie jest to $16 za samochód za każdy dzień pobytu, w zimie aż $27 za dzień. Warto też pamiętać, że wybierając się tam w zimie należy się zaopatrzyć w łańcuchy śniegowe na koła.

W

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz